Motocykle kilku firm produkowane na potrzeby armii wyposażane i wykańczane były w sposób ściśle określony regulaminami i wytycznymi Dowództwa Wehrmachtu, Luftwaffe i Kriegsmarine. Odpowiedniki cywilnych modeli dostarczane do wojska różniły się przede wszystkim funkcjonalnością, i sposobem wykończenia. Stawiano na prostotę obsługi, wytrzymałość i możliwości trakcyjne w terenie. Wzmocnione zawieszenia, szersze wlewy paliwa, silniki przystosowane do zasilania gorszym paliwem, sakwy bagażowe i malowanie maskujące.
O wyjątkowym szczęściu mogą mówić właściciele motocykli NSU w wersji WH, którym udało zdobyć się motocykl (lub jego resztki) w oryginalnym malowaniu wojskowym. Sprzęt pozostawiony przez okupanta po wojnie, trafiał najczęściej w ręce cywilne i albo od razu był przemalowywany na inny kolor, albo z braku części zamiennych, przy poważniejszej awarii trafiał do stodoły, lub był wywożony na złomowisko.
Dziś restaurator, z pieczołowitością odnawiający motocykl w wersji WH nie ma problemu z dobraniem odpowiedniego lakieru. Pojawia się natomiast pytanie - w jaki sposób wykańczane były śruby. Dekoracyjny chrom, lub tańszy ocynk stosowany był w modelach cywilnych, natomiast zupełnie nie przystawał do wymogów wojskowego maskowania. Wszystko wskazuje na to, że śruby w motocyklach WH opuszczających fabrykę były oksydowane na czarno, natomiast w warunkach frontowych remontów używano tych samych śrub, ale po złożeniu motocykla zamalowywano całość, maskując tylko elementy niezbędne. Podobnie postępowano z rekwirowanymi motocyklami cywilnymi.
Poniżej podam, jak w warunkach domowych można pooksydować śruby, uzyskując najzupełniej profesjonalny efekt. Jest to tzw. "metoda na gorąco", stosowana szeroko w przemyśle i rusznikarstwie. Nowe śruby, wiertła, narzędzia spotykane w handlu, czernione są właśnie w ten sposób.
Czernienie stali (oksydowanie) jest procesem chemicznym polegającym na wytworzeniu na powierzchni stali warstwy czarnych tlenków, które skutecznie zabezpieczają przed korozją i jednocześnie nadają powierzchni czarny kolor, i dotyczy tylko elementów stalowych, staliwa i żeliwa.
UWAGA: Ponieważ oksydowanie polega na gotowaniu elementów w żrącym roztworze, bezwzględnie należy używać okularów ochronnych, rękawic gumowych oraz ubioru na którym nam nie zależy. Wymagana jest również sprawnie działająca wentylacja !!!
Do oksydowania będą nam potrzebne:
- odpowiednio duży garnek emaliowany (ok. 5 l) z nieuszkodzoną warstwą emalii (ten garnekjuż nigdy nie wróci do zestawu kuchennego);
- wiadro plastikowe do płukania elementów (płukać można też pod bieżącą wodą);
- szczoteczka do mycia rąk;
- koszyczek (lub kilka koszyczków) do pomieszczenia luźno ułożonych elementów (wykonujemy go z czystej, płaskiej puszki po konserwie, wiercąc w nim maksymalnie dużo małych 5 mm otworów, i zawieszając go na trzech- czterech drucikach wystających solidnie nad powierzchnię gotującego się roztworu).
Przed przystąpieniem do oksydowania wszystkie śruby oczyszczamy za pomocą mechanicznej szczotki stalowej (nie mosiężnej). Można też śruby wypiaskować, lub wyszkiełkować. Uzyskamy wtedy efekt czarnego matu, choć w ten sposób śruby fabryczne nie były wykańczane. Należy zwrócić szczególną uwagę na obecność resztek poprzednich powłok galwanicznych (obecność resztek chromu, lub ocynku dyskwalifikuje możliwości oksydowania).
Po oczyszczeniu mechanicznym, należy elementy dokładnie odtłuścić. Przedmioty myjemy w benzynie ekstrakcyjnej, lub acetonie technicznym. Aby przedmiotów ponownie nie zatłuścić od tej chwili używamy rękawic gumowych. Niektóre przepisy podają jeszcze dziesięciominutową kąpiel w 20 % kwasie siarkowym. Po ewentualnym trawieniu w kwasie, przedmioty dokładnie płuczemy w wiadrze z wodą i dokładnie suszymy, układając je na ręczniku papierowym. Osuszone śruby wkładamy do również odtłuszczonego koszyczka. Aby sporządzić roztwór, w garnku emaliowanym rozpuszczamy w 1,2 litra wody 700 gram sody kaustycznej (NaOH) i 250 gram saletry potasowej (KNO 3). Sodę dostaniemy w drogerii (można też użyć środka "Kret" - to też soda, tylko drobniej granulowana) a saletrę w sklepie rzeźnickim.
Roztwór doprowadzamy do wrzenia mieszając, tak aby składniki dokładnie się rozpuściły.
Wielkość garnka należy tak dobrać, aby roztwór zajmował nie więcej, niż połowę jego pojemności. Do wrzącego lekko roztworu wkładamy koszyczek ze śrubami i zawieszamy go na pręcie położonym na garnku. Aby uchronić się przed popryskaniem, całość przykrywamy kawałkiem kartonu. Co kilka minut możemy przetrząsnąć śruby w koszyczku, wyjmując całość na chwilę z roztworu.
śruby gotujemy około pół godziny. Przedłużanie tego procesu nie ma sensu, ponieważ powstająca warstwa tlenków samoistnie przerywa proces oksydowania. Po pół godzinie przedmioty wyjmujemy i spłukujemy pod bieżącą wodą, jednocześnie je studząc. Każdy przedmiot dokładnie myjemy szczoteczką do rąk i płynem do naczyń, bowiem pozostające w zakamarkach resztki roztworu będą powodowały odwrotny skutek - przyśpieszoną korozję. śruby osuszamy ściereczką, lub ręcznikiem papierowym i następnie gotujemy 10 minut w oleju silnikowym.
Po ostygnięciu śruby są gotowe do montażu.
Użyty roztwór stygnąc zestali się, i w tej postaci możemy go przechowywać pod przykryciem nawet kilka miesięcy. Używając go ponownie należy uzupełnić wodę do pierwotnego poziomu (pod żadnym pozorem nie wlewać wody do gotującego się roztworu - pryska !!!).
Powyższym sposobem można oczywiście oksydować inne stalowe elementy motocykla - zębatki, osie kół. Musimy tylko zadbać o odpowiednio większe naczynie i większą ilość roztworu, zachowując podane proporcje.
W sklepach z bronią dostępna jest tzw. "szybka oksyda" (np. GUN BLUE). Należy wiedzieć, że środki te przeznaczone są tylko do tymczasowego uzupełnienia niewielkich przetarć na oksydowanych przedmiotach, aby zabezpieczyć te miejsca przed korozją. Preparaty te nie nadają się oksydowania większych powierzchni (plamy) i nigdy nie tworzą głębokiej czerni, takiej, jaką uzyskamy przy oksydowaniu "na gorąco".
Opracował: Czarek