Do uzupełnienia pozostały tylko drobne braki, pewnie wprawne oko znawców je wychwyci. Wciąż poszukiwana jest na przykład prawa manetka kierownicy (hamulca ręcznego). Do kompletu przydała by sie też pompka do kół, a byc może także oświetlenie (np. elektryczne) oferowane przecież opcjonalnie w epoce. Na razie założony jest iskrownik, ale w zapasie czeka odpowiednie magdyno.
A tak motocykl wyglądał po zakupie:
Motocykl przebył pierwsze dzisiątki kilometrów, na razie tylko w najbliższych okolicach, bo na tym etapie wciąż mogą wyjść jakieś "choroby wieku dziecięcego". Sporym utrudnieniem w sprawnym poruszaniu się w dzisiejszym ruchu jest sterowanie gazem za pomoca przesuwnej dźwigienki - trzeba się do tego przyzwyczaić i wyrobić nawyki. Ciekawostką jest zdublowany układ ręcznego i nożnego wyciskania sprzęgła. Troche niewygodne jest przełączanie biegów nisko umieszczoną ręczną dźwignią, w bezpośrednim sąsiedztwie rozgrzanej rury wydechowej i żeberek cylindra. Opony fartuchowe także mają swoje ograniczenia, zwłaszcza, gdy nie są nowe. Trzeba też brać pod uwagę brak oświetlenia, co pozwala na poruszanie się tylko w ciągu dnia i przy dobrej widoczności. Te wszystkie cechy odrózniają drastycznie niewystarczającą współcześnie funkcjonalność archaicznych motocykli z lat 20-tych od jedynie o kilka lat młodszych ale już mocno udoskonalonych motocykli z lat 30-tych. Ale Andrzej mając tę świadomość już szykuje w zaciszu swojego warsztatu "dużą OSL-kę" ... ale o tym innym razem.