KŁODY POD NOGI

Zlot NSU 2019 oldNiestety rok 2020-ty rozpoczął się ogólnoświatową pandemią wyjątkowo zjadliwego wirusa, co także w naszym kraju przyniosło wiele ograniczeń w zakresie wszelkich imprez masowych, a nawet w pewnym okresie w zakresie swobodnego przemieszczania się czy wręcz jakichkolwiek bezpośrednich kontaktów międzyludzkich. Nie mówiąc już o odgórnym zamknięciu wszystkich hoteli czy pensjonatów ... a nawet państwowych lasów. I to wszystko działo się w okresie, gdy trzeba było dopinać ostatnie szczegóły imprezy, objeżdżać trasy, zamawiać gadżety, itp. Wielu pewnie by się poddało, jednak Radek był uparty i dotrwał w swym postanowieniu do momentu, gdy poluzowano w końcu rygory i zlot mógł dojść do skutku. Muszę w tym miejscu przyznać się, że w pewnym momencie, gdy można było udać się tylko do pracy czy najbliższego spożywczego sklepu miałem chwilę zwątpienia … W końcu w tym samym czasie odwoływano łódzki bazar (MWB), kultowy Rotor Rally czy inne żelazne punkty sezonu weterańskiego. Chociaż już na zlocie padały też tezy, że być może to wszystko ostatecznie pomogło zebrać tak dużą ilość motocykli NSU, bo alternatyw nie było w tym czasie zbyt wiele.

PRZYGOTOWANIA i WYJAZD

Ponieważ nie było innych chętnych do podzielenia się wrażeniami, pozwólcie, że podzielę się swoimi wspomnieniami, zarówno z przygotowań, dojazdu, jak i samego zlotu. Być może ktoś miał więcej przygód, więcej zobaczył i zapamiętał – proszę więc o dodanie swoich trzech groszy (np. poprzez forum), tak aby "nie uronić najmniejszej kropli" z tego wiekopomnego wydarzenia, które będziemy pewnie jeszcze długo wspominać.

IMG 6949Wracając do mojego garażu … Pech chciał, że w czasie jednej z ostatnich jazd sezonu 2019 przytarłem tłok w moim 351 OSL (hasło „kranik olejowy” jest znane wszystkich użytkownikom dużych OSL-ek). Nie będę tu przytaczał jak bardzo byłem zdegustowany tą całą głupią awarią tak wcześniej porządnie zrobionego i niezawodnego silnika … Tak więc na wiosnę 2020 miałem trochę roboty z przygotowaniem silnika na te kilkaset kilometrów jazdy, przyspieszając działania nieco zbyt późno. W końcu na kilka dni przed wyjazdem na zlot mogłem przystąpić do ostrożnego docierania nowego tłoka, jednak niestety ten żmudny proces musiałem jeszcze kontynuować podczas całego zlotu. Na szczęście kompani z którymi wyruszyłem dostosowali się do moich ograniczeń i cierpliwie znosili żółwie tempo przez te 160 km trasy dojazdowej. Aha, żeby nie było tak łatwo – na kilka dni przed zlotem nawet kranik paliwa się zbuntował i pomimo krótkiego czasu bez paliwa zdążył na tyle wyschnąć, że obróciło się korkowe uszczelnienie skutecznie blokując przepływ paliwa a jednocześnie puszczając krople bokami. Na szczęście szybka rozmowa z Mietkiem i pozyskanie dodatkowego kranika rozwiązało sprawę (ten poprzedni też oczywiście, już po zlocie doprowadzony został do porządku). Takie drobiazgi jak pęknięcie dekielka głowicy przy dokręcaniu niewarte są nawet wspomnienia. Potwierdziła się tylko zasada – "jak jeździ to nie ruszaj", zwłaszcza przed ważnym wyjazdem

Start mojej przygody zlotowej nastąpił w piątkowy poranek, 12-go czerwca. Wyruszyłem z Januszem (601 TS ’38 z koszem), który miał już za sobą 2 stówki odkąd wyruszył od siebie wcześnie rano. Dołączyli do nas także koledzy chcący odwiedzić na chwilę zlotowisko: Darek na H-D WLA i Grzesiek na M-72. Miał z nami jechać jeszcze jeden motocykl NSU, niestety kolega Marek nie dał rady rozwiązać problemu technicznego w swoim 251 OSL i ostatecznie zrezygnował z wyjazdu. Pogoda była "aż za dobra" - po kilku deszczowych dniach przyszło prawdziwe lato z 30-to stopniowymi temperaturami. Gdyby nie wspomniane wcześniej żółwie tempo (50-60 km/h tylko) to można by powiedzieć, że jechało się nadzwyczaj przyjemnie. Kilka przystanków, jakieś tankowania i już byliśmy 30 km od celu. Wydawało się, że nic nie mogło nas już zatrzymać, aż tu nagle TS Janusza zaczął dziwnie niedomagać. Chwila namysłu i już było jasne, że pękła na pół przepustnica gaźnika. Na szczęście Janusz miał zabezpieczenie w postaci lawety, a że równolegle telefonicznie uzgodnił wypożyczenie innej przepustnicy od jednego ze zlotowiczów, więc w dobrych humorach ruszyliśmy dalej docierając w końcu do bazy zlotu w podlubelskiej miejscowości Krężnica Jara.

IMG 6956ZLOT

Już wcześniej wiedziałem, że zadeklarowało się aż 25 potencjalnych załóg, jednak wielu z nich mogło z różnych względów nie dotrzeć, więc nie wiedziałem czego się ostatecznie spodziewać. Jednak po przyjeździe okazało się, że frekwencja jest całkiem spora i park maszyn wygląda naprawdę imponująco. Finalnie liczba uczestników wyniosła 21, co i tak jest rekordem w naszym kraju i miłą niespodzianką dla organizatorów. Dzięki rygorystycznym zasadom przyjmowania zgłoszeń uczestnictwa (tylko motocykle NSU) można było podziwiać wiele ciekawych maszyn, równocześnie zachowując kameralny charakter imprezy.

Na bazę zlotu wybrano ośrodek „Malibu”, posiadający przyzwoitą bazę noclegową, bar, zewnętrzny ogródek piwny, miejsce piknikowe z grillem, utwardzone miejsce parkingowe, ogrodzenie, a przede wszystkim położony kameralnie pomiędzy stawami, posiadający mini zoo i inne atrakcje, także dla najmłodszych, których jak się okazało była niemała grupka. Więcej informacji: http://www.malibu.lublin.pl/.

IMG 6972Zostaliśmy sprawnie zarejestrowani jako uczestnicy, otrzymaliśmy swoje identyfikatory, naklejki, koszulki, itp. Znakiem czasów było dodanie do pakietu uczestnika także ochronnej maseczki. Szybko zintegrowaliśmy się także z pozostałymi uczestnikami imprezy, których oczywiście większość znałem już z innych spotkań czy wieloletnich kontaktów bazarowych czy forumowych, jednak miło było także poznać zupełnie nowych pasjonatów marki NSU. Z jednej fajnie było poznać w realu doświadczonych kolegów z różnych stron kraju o których wiele lat temu czytałem w motocyklowych periodykach podziwiając wówczas ich dokonania jak młody adept „enesiarstwa”, a z drugiej strony miło było stwierdzić, że wciąż dochodzą nowi pasjonaci marki, niejednokrotnie z wcale tak nieodległych okolic. Tak więc nasza enesiarska mini-społeczność ma szansę na jeszcze długie egzystowanie w przyszłości, gdy ci starsi opadną z sił i chęci. Znamienne jest pojawianie się tandemów: ojciec i syn, ojciec i córka. Zamiłowaniem do starych motocykli nasiąka też najmłodszy narybek okupujący na razie tylne siodełka czy wózki boczne.

DSC05356Tradycyjnie na motocyklowych rajdach i zlotach kluczowym i najbardziej obfitym w wydarzenia dniem jest sobota. Na naszym zlocie na ten dzień zaplanowano także 100-kilometrową wycieczkę po malowniczych podlubelskich okolicach, z kilkoma punktami zwiedzania i innymi atrakcjami. A wszystko podparte odpowiednim interierem, pozwalającym poczuć się jak na typowym weterańskim rajdzie, jednak w naszym wydaniu bez żadnej sportowej rywalizacji (żadne limity czasu, punkty czy konkurencje). Pierwszy postój był przewidziany w Bychawie, gdzie przy ruinach pałacu nad zalewem zorganizowano profesjonalną sesję fotograficzną (dla każdego użytkownika z osobna jak i dla całej grupy). Był czas by odpocząć w cieniu i porozmawiać. Miłą niespodzianką były świeże drożdżówki dla pokrzepienia. Kolejny postój był zaplanowany w Gardzienicach, gdzie w odrestaurowanym zespole parkowo-pałacowym mieści się Europejski Ośrodek Praktyk Teatralnych. Sympatyczny przewodnik oprowadził nas po terenie, w przystępny sposób przekazując szereg ciekawostek na temat historii i współczesności tego miejsca. Instytucja znana niestety bardziej na świecie niż w Polsce – dla większości uczestników naszej wycieczki też zaskakujące miejsce. Dla zainteresowanych więcej informacji: www.gardzienice.org. Z Gardzienic już niewielki odcinek trasy do miejscowości Piaski, gdzie czekał nas obiad w restauracji „Rarytas”, podobno słynącej na całą okolicę z wybornych flaków i nie tylko. Ostatni etap rajdu wiódł już z Piasków do bazy zlotu w Krężnicy Jarej.IMG 7006

Sobotni wieczór, oprócz tradycyjnego grilla, był przeznaczony na pierwsze podsumowania rajdu i rozdanie nagród: najstarszy motocykl - 502T z 1926 Krzysztofa, najdłuższa trasa dojazdowa na kołach - Janusz na 601 TS z koszem, motocykl zlotu - Quick (najmniejszy pojemnościowo motocykl, który wraz z kierowcą dzielnie radził sobie z trudami pagórkowatej trasy). Dodatkowo każdy uczestnik otrzymał pamiątkowe odbitki zdjęć z porannej sesji - jedno na swoim motocyklu, drugie pokazujące całą grupę uczestników. Biesiada trwała podobno do późnej nocy, albo i do rana, oczywiście przy zachowaniu regularnej dezynfekcji odpowiednimi środkami.

Na koniec zlotowe statystyki. Modele motocykli i roczniki produkcji, podane przez Radka według listy z rejestracji na bramie wjazdowej:

1. NSU 502 T, 1926 r. - 1 szt.
2. NSU Qick 98, 1940 r. - 1 szt.
3. NSU 201 ZD Pony, 1936 r. - 1 szt.
4. NSU 501 TS, 1931 r. - 1 szt.
5. NSU 601 TS, 1938 r. - 1 szt.
6. NSU 201 OS/OSL, 1937 r. i 1938 r. - 2 szt
7. NSU 251 OSL, 1938 r. - 3 szt. i 1940 r. - 1 szt.
8. NSU 351 OT, 1939 r. - 1 szt.
9. NSU 351 OSL, 1938 r. i 1939 r. - 2 szt.
10. NSU 501 OSL, 1938 r. - 2 szt. (jedna z silnikiem od 601)
11. NSU 601 OSL, 1938 r. - 1 szt., 1939 r. - 3szt, 1940 r. - 1 szt.

IMG 6995W sumie było 21 motocykli NSU. No i jeszcze jeden rower NSU typu "damka". Przekrój rocznikowy od 1926 do 1940, a pojemnościowy od 98 ccm co 600 ccm. Niewątpliwym rarytasem był rzadki, jedżdżący egzemplarz modelu 502T z widlastym silnikiem i "miękkim" tylnym zawieszeniem. Nie było niestety żadnego powojennego modelu. Trzech zgłoszonych uczestników nie dojechało z różnych powodów.

Ja oceniam imprezę w samych superlatywach. Pełna profeska. Fajna formuła. Super atrakcje. Przyjacielska i niezawodna ekipa. Pogoda nie zawiodła. Kto nie był niech żałuje!

POWRÓT

IMG 6946Rano śniadanie, pożegnania, życzenia kolejnego spotkania niebawem. Wróciłem jadąc samotnie, na jeden skok, tylko raz krótko tankując. W domu byłem już na 12-tą. Zdjęcia pamiątkowe przyklejone do baku nie ucierpiały. Jedyne straty to piekąca skóra na rękach po sobotniej jeździe w krótkim rękawie. Prędkość przelotowa była już nieco większa niż przy dojeździe. Obyło się bez żadnych przygód czy awarii. Pogoda w niedzielny poranek była już raczej zmierzająca do załamania - zachmurzone niebo, jeszcze bez deszczu, ale ubrać trzeba był się juz zupełnie inaczej niż w poprzednie upalne dni. Lunęło dopiero po południu, jak już pewnie wszyscy wrócili szczęśliwie do domów (przynajmniej ci co przyjechali motocyklami na kołach). Przypadek? ;)

SŁOWO OD ORGANIZATORA

Oddajmy głos Radkowi: „Nareszcie dokonało się! Pierwszy Ogólnopolski Zlot Motocykli NSU Lublin 2020 przeszedł do historii. Dziękuję uczestnikom za obecności na Zlocie. Bez Was żadne przygotowania nie podniosły by poprzeczki ilościowej do poziomu 21 motocykli NSU na jednej imprezie. W tym przypadku na imprezie wyłącznie dla NSU. Patrząc na miejscowości skąd przyjechali uczestnicy, Zlot bez naciągania może być uznany za prawdziwie ogólnopolski. Cieszę się z zapoznania nowych kolegów związanych z marką NSU. Mam nadzieję, że będziecie ciepło wspominać tą imprezę.”

CO DALEJ?

IMG 7001Jednym z przewijających się zlotowych tematów było rozważanie gdzie i kiedy zrobić kolejną edycję. Wszyscy byli tak głodni kolejnych tego typu imprez, że padały nawet propozycje, aby pierwsze edycje zlotu markowego NSU robić co roku, a dopiero później co dwa lata. Będzie o czym dyskutować w kolejnych miesiącach.

Pewnie nie wszyscy byli szczęśliwi z ortodoksyjnego podejścia do kryteriów uczestnictwa, ale jest w tym i pewien pozytyw - bo ktoś może poczuje niedosyt, wyskoczy mu przysłowiowy "gul" i weźmie się wreszcie za finalizację długo odkładanego czy przeciąganego remontu, albo odważy się w końcu wyruszyć dalej jak tylko wkoło swojego komina.

 

Zdjęcia z imprezy możecie znaleźć w naszej galerii: Link