Na piątek organizatorzy przewidzieli dodatkową atrakcję dla uczestników - można było sobie zrobić profesjonalną sesję zdjęciową w urokliwych zakątkach Nałęczowa, więc szybko wskoczyliśmy w stroje z epoki i ruszyliśmy w miasto. Zaciekawieniu mieszkańców jak i odwiedzających Nałęczów nie było końca - można powiedzieć, że widzowie też mieli swoją sesję zdjęciową. Pod wieczór park maszyn coraz bardziej się zagęszczał, były już takie egzemplarze jak Royal Enfield Colonial, Triumph model P, Harley-Davidson model J, Indian Chief, 2 szt. Sokoła 1000 z wózkiem, Moto Guzzi Falcone, DKW NZ 500, M-72, Awo Tourist, Awo Sport, Junaki, WFM, Iż-49, NSU 251 OSL, K-750, NSU 201 ZD i sporo innych równie ciekawych motocykli, .. no i nasz NSU 601 TS z wózkiem. Oficjalnego otwarcia dokonał Radek, który dał również wykład na temat bezpieczeństwa ruchu drogowego (który to temat, jak się później okazało pojawiał się również w pytaniach podczas rajdu). Pogadanki przy kromce ze smalcem i butelką zimnego piwka towarzyszyły przybyłym na rajd do późnego wieczora, ale w końcu trzeba było pójść spać …
Sobotni poranek przywitał uczestników ładną pogodą - nie za zimno, nie za ciepło. Śniadanie zapewnili organizatorzy. Najedzeni i przygotowani ruszyliśmy z policyjną eskortą pod Miejski Osrodek Kultury, gdzie miał wystartować rajd. Jako pierwsza rozpoczęła rywalizację załoga Royala a ja z synem wystartowaliśmy chyba jako czwarta lub piąta załoga. Jazda na regularność i zadania turystyczne (których nie można było pominąć chcąc uzyskac dobry wynik) to tylko przedsmak atrakcji jakie zorganizowano uczestnikom. Dojeżdżamy do kolejnych punktów PKC I PKP, na których trzeba się wykazać sprawnością prowadzenia motocykla, nawet przebiegłością, umiejętnością czytania "ze zrozumieniem" regulaminu, ale także i sprawnością fizyczną, np. podczas biegu mleczarza w Emilcinie, czyli miejscu gdzie podobno wylądowało UFO. Można powiedzieć, że trasa rajdu była rzeczywiście „jak za tamtych lat” - był asfalt i bruk, był piach i las, było równo i nierówno ... dla mnie smak dobrej zabawy i przygody. Na trasie rajdu zapewniono również obiad - w Karczmiskach czekały już na nas przygotowane smakołyki, a smaczny żurek i pierogi wspominaliśmy jeszcze długo. Wcześniej był jeszcze test z przepisów. Dalsze kilometry po okolicach Nałęczowa nieuchronnie zbliżały nas do mety. Kolejne PKP i test z wiedzy historii motoryzacji to już w zasadzie finisz po przeszło 90 km przebytej trasy. W końcu meta w bazie rajdu! Całą trasę kalosz spisywał się świetnie, można powiedzieć wzorowo, nie było żadnych niespodzianek, także wszystkie konkurencje poszły nam wyjątkowo dobrze. Teraz pozostało już tylko nieco się ogarnąć i cierpliwie czekać na pozostałych. Pod wieczór zaplanowano konkurs elegancji, w którym wezmę udział już z córką. Pod MOK-iem czekały już na nas tłumy widzów chcących zobaczyć piękne, niespotykane na co dzień zabytkowe pojazdy. Cały konkurs przebiegał dość sprawnie ale niestety pogoda jakby chciała wszystko przyspieszyć bo wkrótce dobre nastroje przegoniły burzowe krople. Jeszcze tylko szybki powrót do bazy i oczekiwanie na wyniki, tym razem przy rozmowach, grillu i chmielu.
Niebawem odbyło się uroczyste rozdanie nagród w poszczególnych kategoriach i tu ciekawostka … zajęliśmy 1 miejsce dla motocykli pre-1955. To był naprawdę dobry powód do świętowania! Wieczór … co tu dużo pisać tańce, hulanki i swawola, ... a no i bąk ;-). Dla zainteresowanych - całą listę laureatów i dużo zdjęć z imprezy można znaleźć na stronie organizatora: http://www.rajdlubelski.pl/rajd2017.html
Niedziela to już w zasadzie zbieranie się do drogi powrotnej Po śniadaniu szybkie pożegnanie z tymi co już wstali i w drogę bo niebo najwyraźniej zapłakało deszczem żegnając uczestników 6 Rajdu Motocykli Zabytkowych..
Z enesiarskiego punktu widzenia: W rajdzie uczestniczyły 3 motocykle NSU 201 ZD Pony (Marcina), 251 OSL (Krzyśka) i nasz 601 TS. Nie sposób oczywiście pominąć Radkowego "prawdziwka" 251 OSL. Pozdrawiam wszystkich, również Jacka (mam nadzieję, że szybko uporasz się z bolączkami swojej 251 OSL).
Pozdrawiam
Janusz